Jak się ludziska wilków przestraszyli.
Z cyklu „Różne zdarzenia z wilkami”
Najwięcej było wilków po gęstych borach. Pod Czarnią pełno było ich w dawne lata. Tak opowiadał kiedyś Adamowi Chętnikowi pewien gajowy z Serafina, będącego niegdyś w jednym kompleksie leśnym z obecnym rezerwatem płoszyckim: Byłem już dużym chłopakiem, kiedy mnie brali do nagonki na polowania na wilki, których było wtedy niemało. Zimą chodziły stadami i wyły po nocach tak, że strach było z chałupy wychodzić. Dusiły konie na pastwiskach, porywały owce, zagryzały świnie. We wsiach było wtedy mnóstwo psów, wielkich i mocnych. Silne puszczańskie psy radziły sobie nawet z wilkami, ale słabsze sztuki były rozrywane na strzępy. - Gdzież tam teraźniejszej puszczy do tej dawnej – mówił gajowy. Kniei nie ma, gęstwiny przerzedzone, wsi dużo, to i wilków już nie ma. Raz przyleciał jeden na wiosnę, i to postrzelony. Niedługo zdechł w zaroślach. Kiedy ludzie go zobaczyli, narobili gwałtu i w całej okolicy trzęsło się od opowieści. Mówili nawet o całych stadach, o uduszonych owcach i innych zdarzeniach. Ale to wszystko bajki były – zakończył smętną opowieść gajowy.