Pechowy odpust
W kościele parafialnym we wsi miał odbyć się odpust Matki Bożej Zielnej.
Zdarzenie opisywane poniżej mogło zajść w wielu miejscach na Kurpiach, my postanowiliśmy przypisać je wsi Dąbrówka, ponieważ znajduje się tam prześliczny i bardzo stary drewniany kościółek. W kościele parafialnym we wsi miał odbyć się odpust Matki Bożej Zielnej. W całej okolicy czyszczono z tej okazji domy, porządkowano podwórza, szykowano odzież odświętną, wreszcie strojono kościół, żeby wypaść jak najlepiej w oczach obcych, których na odpuście spodziewano się wielu. Wokół kościoła rozstawiono stragany ze wszelkim dobrem. Mnóstwo było kiełbaśników, piekarzy, loteryjników, taśników… I rzeczywiście zewsząd schodziły się gromady ludu pragnącego Pana Boga pochwalić podczas uroczystego nabożeństwa, a potem i dobrej zabawy użyć. Wśród nich szedł Mikołaj z kobietą Michaliną, 10-letnim synem i dwiema dorastającymi córkami. Źle im się ostatnio działo, w chałupie panowała bieda. Liczyli, że jak się od Matki Bożej pomodlą to im się poprawi. Chcieli też dzieciakom zrobić jakąś przyjemność, toteż wysupłał Mikołaj ostatni grosz na odpust. Po sumie udali się do straganów i kupili kawał białego placka, a także wielkie pęto kiełbasy, świeżej i pachnącej. Poszli do pobliskiej kępy jałowców i rozłożyli piknik. Dzieciom roześmiały się oczy. Nie jadły tak od Wielkanocy. Ale kiedy zaczęli biesiadę, wkręcił się w sprawę diabeł… Przechodził obok rozbawiony, nieco pijany Franek Olesiów. Zobaczył gromadkę i postanowił spłatać figla. Jednym susem przesadził siedzących zaczepiając nogą o serwetę, na której leżało jedzenie. Wszystko znalazło się w piasku. Staremu Mikołajowi aż krew uderzyła do zbiedzonej głowy. Gwałtownym ruchem wyrwał sterczący w ziemi kół od płotu, dopędził Franka i palnął go w głowę. Po chwili chłopak nie żył. Mikołaja skazano na kilka lat więzienia. Nie bronił się, nie desperował, powiedział tylko żegnając się z Michaliną: - Już me dzieciokom kiełbasy nie odbzierze…